KLUB BIEGACZA "ZDYSZAAANI" CHOCIANÓW
im. Janusza Kusocińskiego



3 WZGÓRZA - ODKRYWAMY WZNIESIENIA CHOCIANOWSKIE

Był przepiękny poranek 27 maja 2012 roku. Temperatura oscylowała wokół 17 stopni Celsjusza, niebo lekko zachmurzone. Idealne warunki do biegania.

Już od wielu miesięcy planowaliśmy wspólnie z Małym (Marcinem Stróżyńskim) "zdobycie" korony wzniesień chocianowskich. "Koronę" stanowi 3 wzniesienia, czyli góry: Pasternik, Diablik oraz Bucznik.



Zdawaliśmy sobie sprawę, że przed nami żaden inny biegacz nie pokonał tej trasy. Pomimo tego faktu, postanowiliśmy przebiec trasę zaczynając od najwyższego wzniesienia czyli Góry Pasternik. Dodatkowe utrudnienie stanowiła słaba znajomość terenu północnej części Borów Dolnośląskich, w którym to rejonie leży owo wzniesienie.
Start nastąpił (chyba już tradycyjnie) spod "krzywej" sosny na skrzyżowaniu ulicy Kwiatowej i Piotrowskiej punktualnie o godz. ósmej.





Po wykonaniu zdjęcia ze startu rozpoczęliśmy bieg.
Gdy pokonaliśmy pierwszy kilometr dotarliśmy na skraj lasu, który jednocześnie jest granicą Borów Dolnośląskich.



"Obszar przedsudecki" Wojciech Walczak PWN Warszawa 1970.

Po około 35 minutach biegu dotarliśmy do tzw. "granicy 3 gmin". Jest to miejsce, w którym znajduje się granica trzech gmin, czyli: Bolesławiec, Przemków i Chocianów.



Następnie skierowaliśmy się na północ, w kierunku "bunkrów" w Wilkocinie, ponieważ właśnie w ich pobliżu znajduje się wzniesienie stanowiące Nasz pierwszy cel biegowy.
Mijaliśmy szereg wzniesień oraz podziwialiśmy przepiękne prajobrazy.



Nastąpił upragniony ósmy kilometr i oczom Naszym ukazał się "dość" stromy piaszczysty podbieg.







To było wzniesienie Pasternik...



Najtrudniejsza część biegu nastąpiła właśnie teraz. Nie mieliśmy pewności, co do dalszej części biegu czyli skierowania Naszych sił na kolejne wzniesienie - Górę Diablik, kolejną co do wielkości.





Nie mieliśmy pewności, co do kierunku Naszego biegu więc kierowaliśmy się troszkę "na nosa". Po kilkunastu minutach dotarliśmy do...





No właśnie, te widoczki zapierały dech w piersiach. Wpadliśmy w tzw. "biegową euforię" ponieważ nie spodziewaliśmy się takich panoram w okolicach Chocianowa.
Jednocześnie musimy przyznać, że lekko pobłądziliśmy i "dołożyliśmy" parę kilometrów, żeby ostatecznie wrócić do "granicy trzech gmin".



Tą okolicę już wcześniej świetnie znaliśmy, więc skierowaliśmy się na Diablik.
Po kolejnych dwóch kilometrach byliśmy u stóp tej Góry.



I oczywiście "zdobyliśmy" ją ...







Przed nami było jeszcze sporo do przebiegnięcia więc kilka łyków napoju i dalszy bieg.
Biegnąc głównie lasami po piaszczystych drogach wbiegliśmy po kolejnych kilku kilometrach na "bitą" drogę, którą leśnicy zbudowali zapewne w celach logistyczno - transportowych.





Podążając tą utwardzoną nawierzchnią dotarliśmy do bazy sprzętu leśnego ...





Okazało się, że bazę to nadzoruje Pan z ochrony, dzięki któremu mamy Nasze jedyne wspóne zdjęcie. Dziękujemy Panu za wykonanie fotografii.



Pozostało Nam tylko zdobyć Bucznik. Nie było to łatwe zadanie. Dobiegała druga godzina biegu i powoli następowało zmęczenie, które skutecznie wpływało na Nasze samopoczucia. Pomimo tego utrzymując niezłe tempo dotarliśmy na trzeci cel wycieczki biegowej - Gory Bucznik.



Kolejne uzupełnienie płynów i już dalszy bieg. Oby tylko z powrotem na skraj Borów i dalej ostatni kilometr do "krzywej" sosny. Zboże przepięknie pachniało, a my ciągle biegliśmy. Odczuwaliśmy już nieco znużenie ale nie poddaliśmy się.
Po 2 godzinach i 33 minutach, przebiegnięciu 25,5 km cel został osiągnięty.



Dla mnie średnie tempo biegu, które pomimo przerw na "pstrykanie" zdjęć i uzupełnianie płynów wyniosło 6 min/km, to bardzo duży wysiłek.
Ale pomimo tego planujemy kolejne cele na kolejne wycieczki biegowe. Może dołączycie do nas ???

Grzegorz Machoń

POWRÓT